Nadal, Hewitt, Wawrinka z tytułami – podsumowanie tygodnia

Tak jak dzieci wyczekiwały pierwszej gwiazdki na niebie w trakcie Świąt, tak wszyscy fani tenisa nie mogli doczekać się momentu rozpoczęcia sezonu 2014. Zacieramy już ręce z myślą o zbliżającym się wielkimi krokami Australian Open.

Zanim jednak to nastąpi, sprawdziliśmy formę naszych ulubieńców i ich przeciwników (w przypadku mężczyzn) na turniejach w Brisbane/Chennai/Doha, a w tym tygodniu będziemy mieli jeszcze okazję uczynić to w Sydney i Auckland.

Najlepiej obsadzony był niewątpliwie turniej w Katarze. Trudno zresztą się temu dziwić, bo zdecydowanie najlepiej na nim płacono. Pula nagród w Doha wynosiła $1,195,500. Brisbane ze swoim $511,825 i $459,140 w Chennai wyglądają przy tym skromnie. Zmagania w Doha przyniosły również bardzo dużo niespodzianek. Wystarczy wspomnieć, że w ćwierćfinałach znalazł się tylko jeden rozstawiony tenisista – z jedynką, Rafael Nadal.
players party doha

Players Party w Doha
Foto: ATP

Co z innymi? Najszybciej przygodę z turniejem zakończył Tomas Berdych, którego po dwóch tie-breakach wyautował chorwacki wieżowiec, Ivo Karlović. 24 asy na pewno bardzo pomogły Chorwatowi. W kolejnym meczu jednak Ivo poległ z jedną z niespodzianek katarskiego turnieju, czyli charyzmatycznym Dustinem Brownem. Mimo trzech setów, tych asów było o trzy mniej i Karlović znalazł się za burtą. Na marginesie należy dodać, że Berdych wygrał na pocieszenie debel w parze z rodakiem Janem Hajkiem (w finale pokonali faworytów turnieju – Peyę/Soaresa).

Wracając do czarnoskórego Niemca z dredami – do turnieju głównego dostał się z kwalifikacji, gdzie wyeliminował Thomasa Fabbiano, Florenta Serrę i Ivo Kleca. W drabince głównej został dolosowany do Ivana Dodiga, z którym rozprawił się nadzwyczaj łatwo. Następnie wyeliminował kolejnego Chorwata, wspomnianego Karlovicia, by w ćwierćfinale zmierzyć się z… (uwaga) „rodakiem”, Peterem Gojowczykiem.
peter gojowczyk

Peter Gojowczyk
Foto: Florian Heer / Tenis Love

Ćwierćfinał dwóch typowych Niemców potrwał dwie godziny i został rozstrzygnięty tie-breakiem w trzecim secie. Zwycięsko wyszedł z niego Peter, o którym teraz dwa słowa. Podobnie jak Dustin, musiał przebrnąć on przez kwalifikacje. Gojowczyk pokonał w pierwszej rundzie Dominica Thiema, w drugiej – rozstawionego z szóstką Philipa Kohlschreibera i w ćwierćfinale właśnie Browna. Licząc z kwalifikacjami, odprawił on trzech Niemców. W półfinale mierzył się z Rafą Nadalem.

Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, gdy Rafa przegrał pierwszego seta. „Peter who?” W dwóch kolejnych Nadal nie pozostawił jednak złudzeń Gojowczykowi, którego awans do półfinału można i tak uznać za wielki sukces. A Hiszpan osiągnął w ten sposób kolejny finał. Wcześniej zmagał się z Lukasem Rosolem, Tobiasem Kamke (męczył się, oj męczył) i Ernestsem Gulbisem.

W meczu z Kamke, Nadal sprawiał wrażenie jakby jeszcze wakacyjnego. To Niemiec (kolejny! a to jeszcze nie koniec) przez większość gry przejmował inicjatywę, atakował i robił to naprawdę w bardzo dobrym stylu. Bardzo przyjemnie oglądało się ten mecz, bo nieczęsto zdarza się, że Rafa ma wielkie problemy z dobiegnięciem do jakiejkolwiek piłki, a tu takich scen było mnóstwo.

Zamykając już górną połówkę drabinki należy przypomnieć, iż na drugiej rundzie zatrzymał się Łukasz Kubot, który po ambitnej grze nie sprostał Łotyszowi Gulbisowi (wcześniej Polak wygrał z Gimeno-Traverem).

W dolnej połówce mieliśmy Michała Przysiężnego. Michał odpadł niestety po trzysetowej walce z Florianem Mayerem. Nie jest to jednak żaden wstyd, ponieważ ten sam Mayer wygrał rywalizację w kolejnej rundzie z Murray’em. Szkot wygrał pierwszego seta, w drugiej miał przewagę przełamania, a mimo to dał sobie odebrać zwycięstwo. W ćwierćfinale Niemiec był zmuszony do gry kolejnych trzech setów, tym razem z Rumunem, Victorem Hanescu. Wygrał, ale w półfinale z Monfilsem zabrakło już sił.

Droga do finału Gaela Monfilsa wiodła od Santiago Giraldo, przez Richarda Gasqueta i Daniela Brandsa (jeszcze jednego niemieckiego bohatera, który odprawił z kwitkiem Davida Ferrera w dwóch setach), po właśnie Mayera. Do finału nie przegrał nawet seta, ale tam czekało go trudne wyzwanie – pojedynek z Nadalem. Urwał seta, ale przegrał mecz: 1-6 7-6(5) 2-6.
roger federer brisbane 2014

Roger Federer
Foto: rogerfedererfans.com

W Brisbane faworytem był Roger Federer, jednak bardziej ciekawiło wszystkich to, jak zaprezentuje się pod okiem nowego członka jego sztabu szkoleniowego Stefana Edberga. Szwajcar w drugiej rundzie (w pierwszej wolny los) oddał sześć gemów Jarkko Nieminenowi, w ćwierćfinale tylko dwa Marinko Matosevicowi. Schody zaczęły się w półfinale, gdzie opór postawił mu Jeremy Chardy i zdołał wyszarpać Rogerowi jednego seta. Nie była to specjalnie emocjonująca górna część drabinki, m.in. dlatego, iż z turnieju wycofał się w ostatniej chwili Kevin Anderson.

Na dole drabinki wyglądało to znacznie lepiej. Rozstawiony z dwójką Kei Nishikori w drugiej rundzie pokonał Ebdena, w ćwierćfinale Marina Cilica, lecz w półfinale nie dał rady ulubieńcowi gospodarzy Lleytonowi Hewittowi. Hewitt, aby dostać się do finału musiał wygrać z młodszym kolegą z drużyny Davis Cupowej Thanasi Kokkinakisem, z Feliciano Lopezem, Mariusem Copilem i właśnie w półfinale z Samurajem.

W finale spotkali się weterani – Federer i Hewitt. Przed tym pojedynkiem Szwajcar prowadził 19-9 w bezpośrednich pojedynkach. Od 2004 roku przegrał z Hewittem tylko jeden mecz! A teraz przegrał drugi. W pierwszej partii był bezradny niczym katarska dzika karta, później pojedynek się wyrównał, ale to Hewitt był górą: 6-1 4-6 6-3.
stanislas wawrinka chennai 2014

Stanislas Wawrinka
Foto: newindianexpress.com

Turniej w Chennai przyniósł nam również kilka niespodzianek. O ile Vasek Pospisil wyrobił już sobie nazwisko i jego wygrane nie mogą zaskakiwać (chociaż poszczęściło mu się tym razem z drabinką, o czym za chwilę), to Yuki Bhambri (zwycięzca juniorskiego AO’2009 w singlu) nas do tego nie przyzwyczaił. Dostał od organizatorów dziką kartę i można powiedzieć, że w pełni ją wykorzystał. W pierwszej rundzie wygrał z Carreno-Bustą, w kolejnej odprawił Fogniniego (przy stanie 6-1, 5-5 Fabio skreczował, jednak nie zdziwiłbym się, gdyby prawdziwym powodem jego kreczu było po prostu nie pogodzenie się z wizją porażki z Bhambrim). W ćwierćfinale nie dał rady Pospisilowi. Vasek wygrał natomiast na rozpoczęcie turnieju z utalentowanym Brytyjczykiem Kyle’m Edmundem (również dzika karta), by później otrzymać walkower od Lu. W półfinale jego przeciwnikiem był Stanislas Wawrinka, który również nie nagrał się do tego czasu. Chociaż Vasek ambitnie walczył, to Wawrinka wygrał 6-4 5-5 i krecz Pospisila z powodu naciągnięcia dolnych partii pleców.

Na dole drabinki miał wygrywać Michaił Jużny, jednak już w pierwszym swoim meczu z Dudim Selą, skreczował po 4 gemach. Było trochę tych kreczów w tym turnieju… Nieobecność Rosjanina wykorzystał Edouard Roger-Vasselin, który zwyciężając z Albertem Ramosem, Jiri Veselym i właśnie Dudi Selą, awansował do półfinału. Tam czekał na niego Marcel Granollers. Z wartych odnotowania jego wygranych w tym turnieju, należy zaznaczyć tylko trzysetowy pojedynek z Benoitem Paire. W półfinale z innym Francuzem, czyli Rogerem-Vasselinem nie dał już rady.

W finale spotkali się więc faworyt turnieju: Stanislas Wawrinka, i outsider – Edouard Roger-Vasselin, syn bardzo dobrego tenisisty, Christophe’a Roger-Vasselina. Mimo ambicji Edouarda, ofensywnej gry i technicznych sztuczek, tytuł przypadł w udziale Wawrince, z wynikiem 7-5 6-2. Poprzednio Staś wygrywał w tej imprezie w 2011 roku.